poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Rozdział 1

-Świetnie, Rosie! Znowu pierwsze miejsce! To już zawody ogólnokrajowe, nie przelewki! Brawo! Zostałaś mistrzynią juniorów! Niedługo będziesz mistrzynią Europy!
Podobne rzeczy słyszę całe życie. Brawo, wygrałaś zawody! Teraz idź wygrać kolejne. Oczywiście nikt nie przejmuje się tym, że i ja i koń jesteśmy zmęczeni. Cherry jest koniem trakeńskim, czempionem nad czempiony, ale i on kiedyś się męczy.
-Mamo...
Zaczynam nieśmiało, siedząc w kuchni i pijąc herbatę. Przed godziną wróciłam z zawodów.
-Może wezmę Cordialla na przejażdżkę?
Wypalam. Mój koń, Cherry Cordiall, jest aniołem. Uwielbia jeździć do lasu. Ale na swoje nieszczęście, jest światowej klasy skoczkiem, ubezpieczonym na miliony dolarów. Rodzice już naprawdę nie mają wydawać na co pieniędzy... Trzy domy w USA, kolejne cztery w Europie i jeden w Kanadzie. Ach, no tak. Swojej uczącej się skakać ośmioletniej córce (to ja pięć lat temu) kupili konia-skoczka światowej sławy. Cherry miał wtedy trzy lata, ale już wtedy świetnie skakał. Poza tym jest potomkiem końskich legend, dlatego praktycznie nigdy nie mogę zabierać go do lasu. Bo jeszcze sobie nóżkę zadrapie. Więc odpowiedź mnie zdziwiła.
-Jasne, weź go. Tylko zaczekaj jeszcze z godzinę, niech odpocznie.
Moja mama się zgodziła! Popędziłam do stajni. Mieszkam dosłownie 300 metrów od luksusowej stajni sportowej. A tam, w specjalnym, większym boksie, stoi moje szczęście. Cherry zarżał i trącił mnie swoim miękkim nosem, kiedy podeszłam.
-Hej, Cordialku, co powiesz na wyprawę do lasu?
Spytałam się rumaka. A on, jak pies, na słowo "las" zaczął tańczyć po całym boksie. Oczy mu świeciły z podekscytowania.
-Hej, hej, spokojnie! Już jedziemy!

Margaret-Cool Me Down ( w odniesieniu do szaleństw Cherry:P)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz