czwartek, 21 kwietnia 2016

Rozdział 3

-Nic ci nie jest?
Słyszałam ten głos jak przez mgłę. Jęknęłam i otworzyłam oczy. Nade mną pochylała się brunetka o orzechowych oczach.
-Nie powiedziałabym, że nic mi nie jest.
Jęknęłam. Wtedy sobie przypomniałam. Cherry! Jeżozwierz...
-Koń. Gdzie jest? Jak się czuje?
Spytałam z paniką, chwytając dziewczynę za ramię.
-Łoł! Spokojnie. Jest w stajni. Swoją drogą, jestem Eva. To ja cię znalazłam na tej ścieżce.
Odpowiedziała. Szybko wstałam z kanapy, na której leżałam i ruszyłyśmy w stronę stajni. Pierwsze, co zobaczyłam, to głowa Cordialla wychylająca się z boksu.
-Cherry!
Podbiegłam do niego i wpadłam do boksu. Szybko go obejrzałam. Były tylko drobne zadrapania, ale wtedy zauważyłam bandaże na nogach. Odwinęłam je drżącymi rękoma. Rzuciłam okiem na rany i załamałam się. To koniec. Kolce uszkodziły ścięgna i pęciny. Cherry już nigdy nie będzie skakał tak, jak kiedyś. Chociaż...
-Daj mi telefon.
Powiedziałam do Evy. Doktor Blake, weterynarz Cherry'ego, to ostatnia szansa. W końcu mój koń to Cherry Cordial, skoczek ubezbieczony na miliony dolarów.
-Dzień dobry, panie doktorze. Niech pan tu jak najszybciej przyjedzie.




-Dam radę to wyleczyć. Cherry będzie mógł funkcjonować normalnie, ale można zapomnieć o skokach. Każdy skok powyżej pół metra zerwie te ścięgna na dobre.
Te słowa doktora mnie załamały. Ale i troszkę ucieszyły. Koniec ciągłych wyjazdów i presji...?
-Panie doktorze, dziękujemy panu. Wierzę, że zrobił pan, co w pana mocy.
Powiedziała moja mama. Przyjechała tu, kiedy tylko dowiedziała się gdzie jestem. Podobno umierała z niepokoju. Kiedy tylko przybyła, nie omieszkała skomentować skromności stajni. Kilka boksów, maneż nie większy niż 15 metrów kwadratowych... Faktycznie, była to spora różnica od tego, do czego przywykłyśmy.
-Cherry Cordiall musi tu jednak zostać co najmniej dwa miesiące. Wcześniej nie ma mowy o przenosinach.
Powiedział doktor.
-Dobrze. Ile tu kosztuje dzierżawa boksu, dziewczynko?
Moja mama spytała się Evy.
-100 dolarów, proszę pani.
Moja mama rozejrzała się z obrzydzeniem po stajni.
-Biedny Cherry... Będzie się tu męczył.
Westchnęła moja mama.
Chwilę potem pojechała.
Eva uśmiechnęła się do mnie.
-Chodź, pokażę ci dokoła. Niezła odmiana, co?
Zaśmiała się. Polubiłam ją. Jako jedyna nie traktowała mnie dziwnie, z powodu moich wygranych. Traktowała mnie jak każdą inną dziewczynę w stajni.
-Ha! Jestem pewna, że sprowadzę więcej kucyków z padoku!
Rzuciłam wyzwanie. I popędziłyśmy w stronę łąki.


Chciałam zaprosić wszystkich koniarzy na profil mojej koleżanki na Instagramie: Equii.dream
Była dla mnie inspiracją podczas pisania tej historii. Na niej oparta jest postać Evy :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz